niedziela, 5 lutego 2012

dzień śniegu

Zazwyczaj pojawia się w tych okolicach raz w roku. Zazwyczaj na jeden dzień, czasem dwa-trzy. Tydzień to rzadkość. Na święta też się nim za bardzo nie nacieszyłam, więc wczoraj wieczorem gdy wyjrzałam za okno, zaczęłam niemalże skakać z radości... Nieważne, że być może jutro nie uda mi się dotrzeć do pracy na czas, bo tutaj przy odrobinie lodu na jezdni komunikacja miejska i międzymiastowa staje na dobre...

Śniegowa niedziela była ciepła, przytulna, filmowa i czekoladowa... A wieczorem wysunęłam nos z domu i warto było - autobus dowiózł do miasta i z powrotem, a ja usłyszałam jedną z najpięknieszych, najprostszych i najszczerszych modlitw w moim życiu :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz