poniedziałek, 30 maja 2011

Let there be Love

A dzisiaj pochmurny, senny poniedziałek... i Nina:

sobota, 28 maja 2011

dzisiejsza majówka

Niestety na temperatury majowe trzeba w tym roku ponarzekać - może dzięki temu te czerwcowe będą przywoite... Za to mimo wszystko urodzinowa jednodniowa wycieczka majówkowa była bardzo udana :) Kilka fotek...


Homer Simpson wyglądający przez jedno z okien dostojnego zamku windsorskiego...

zmiana warty...


w tym domu Szekspir napisał kilka swoich utworów... teraz jest tu chińska knajpka

kościół z XVI-wiecznym obrazem ostatniej wieczerzy

sławetne Eton i magnolie






kawa i herbatka wśród budynków oxfordzkiej uczelni...

środa, 25 maja 2011

dziś i jutro

Kolejne życzenia urodzinowe nadeszły wirtualnie z Tajlandii - w końcu tam jest już jutro :) W prezencie kosz egzotycznych owoców, tajski masaż i dużo słońca - na razie tylko w mojej wyobraźni, ale M. czeka na mnie... więc pewnie prędzej czy później wybiorę się do niej, daleko na wschód, gdzie jaśnieje nowy dzień zanim tu na dobre zaśnie ten stary...

Mała przebieżka i od razu czuję się lepiej. Pogoda była dziś piękna, zachodzące słońce grzało w plecy (biegłam na wschód:)), a delikatna nadmorska bryza orzeźwiała powietrze. Lubię tu mieszkać. Czasami czuję, że to miasto jest już dla mnie za małe i ciągnie mnie na włóczęgę po stolicy, ale... w takim Londynie to gdzie ja bym sobie hasała? Wokoło Hyde Parku? Eee...

wtorek, 24 maja 2011

jest!


Dziś właśnie przywędrowała do mnie pierwsza w tym roku kartka urodzinowa - z dwudniowym wyprzedzeniem! Kwiatuszki uśmiechają się do mnie wdzięcznie, cieszy mnie pamięć mojej przyjaciółki... Życzenia dodają otuchy, tym bardziej że nadeszły w momencie, który mogłabym nazwać depresją okołourodzinową... a może to po prostu kolejny zjazd, utrata sił, chwilowe wyczerpanie, które powoduje także brak dobrego nastroju?
No cóż, ostatnio dawałam sobie popalić, jak nie bieganie brzegiem morza to gorąca joga (ostatnia sesja skończyła się przedwczesnym opuszczeniem sali, bo zdrętwiały mi dłonie i stopy i nie mogłam ich doprowadzić do normalności). Do tego kilka źle przespanych nocy... No i teraz wracając z pracy nie marzę o niczym innym jak o łóżku, książce, i ewentualnie o jakimś fajnym filmie na dobranoc.

Wczoraj zasnęłam nad książką po 22ej... mimo to dzisiaj przez 7ą rano ledwie wstałam. Eh. Kilka dni leniuchowania (czy też relaksu intelektualnego, hehe) i trzeba będzie wziąć się w garść. W końcu lato idzie... tylko gdzie ta pogoda, te upały?

wtorek, 17 maja 2011

Dzikie serce

Jak mi już coś wleci jednym uchem... to drugim wylecieć nie może. I tak od kilku dni chce mi się śpiewać "Wild heart" - zwłaszcza tę wersję demo. Tylko tego cudownego głosu mi brakuje ;)
O Stevie można by pisać w nieskończność, ale po co... jeśli po prostu można jej posłuchać...

poniedziałek, 9 maja 2011

wdzięczność

Czasami odczuwam tak ogromną wdzięczność, że zwyczajnie (albo i nie) płakać mi się chce ze szczęścia. I tak jest na przykład dziś... Chociaż mogłoby się wydawać, że akurat teraz do szczęścia jeszcze trochę (takie duże trochę) to by mi brakowało... A jednak, wzbiera we mnie radość i niewysłowione uczucie wdzięczności za łaskę. Za każdy dzień, każde spotkanie, każdą niecodzienną okoliczność i mnogie ich zbiegi w czasie i przestrzeni.
Za ludzi, za słowa, za pomysły. Za wiarę, za otuchę i pocieszenie otrzymywane w bolesnych momentach. Za długie drogi samotności, za trudne próby zrozumienia siebie i drugiego człowieka. Za możliwość próbowania jeszcze raz, od nowa. Za poczucie bezpieczeństwa, które uczyniło mnie silną. Za możliwość wyboru. Za miłość, czułość i akceptację.
Za każdą noc z płaczem w poduszce, która uczyła mnie siebie.
O czym będzie dzisiejsza lekcja?