środa, 30 maja 2012

nowy rok

Dla mnie zaczął się w ostatnią sobotę... Pięknie było. Cały weekend spędzony z przyjaciółmi.

Były pyszne koktajle o zachodzie słońca, taneczne szaleństwo, wylegiwanie się na plaży i wypoczywanie w parku, pikniki, kolejne zanurzenia w morzu...
W niedzielny wieczór świętowanie w pubie - około dwudziestu osób, trzy torty ze świeczkami i zadziwiona, uradowana ja :)

I jeszcze dwa ważne wydarzenia.
Jedno: nasza wspólnota w państwowej telewizji, w niedzielny poranek, na żywo, przez godzinę. Śpiewaliśmy ile sił w strunach głosowych, by przekazać naszą radość i entuzjazm. Ogromne przeżycie, ekscytacja, poczucie jedności, które nas do siebie zbliża.
Drugie: nieoczekiwana, ale podświadomie potrzebna rozmowa. Krótka, ale ważna. Oczyszczająca, uspokajająca. Zamykająca rozdział, może ostatni. Ważne jest to, że nie jest to już dla mnie takie... ważne. Jestem szczęśliwa.

I kto powiedział, że zbliżanie się do trzydziestki jest smutne? Dojrzewam, uczę się, mądrzeję (powoli), dużo jeszcze przede mną, ale wiem już na czym i z czego chcę budować moją przyszłość. Jestem gotowa. I ciągle młoda, silna i piękna ;)




środa, 23 maja 2012

No w końcu!

Słońce, ach, słońce! Gdzie ty żeś było przez tak długo?
Nie odchodź nam teraz zbyt szybko, proszę!!!

Pięknie minął mi weekend, pięknie zaczął się tydzień - a to już nagle środa wieczór! I pięknie zapowiada się najbliższe kilka dni...

Wczoraj po Zumbie pobiegłyśmy z dziewczynami na plażę. Byłyśmy tak zgrzane, że perspektywa zanurzenia się w zimnej morskiej toni bardzo nas rozochociła. Gdy doszłyśmy nad morze, wyskoczyłyśmy z trampek i... na tym się skończyło :) Pobrodziłyśmy nogami wśród fal, porobiłyśmy zdjęcia o zachodzie słońca - było bardzo przyjemnie.

Ale dziś - dziś to było prawdziwe otwarcie sezonu. Całkiem spontaniczny wypad na plażę wraz S., zaraz po pracy. Kostiumu oczywiście nie miałam, ale od czego jest sportowy top i getry (jako że miałam po pracy pobiegać, a nie pływać). Zanurzenie po szyję - osiągnięte! Wytrzymałyśmy pewnie z jakieś 5 minut, ale kąpiel była fantastycznie odświeżająca :)





niedziela, 13 maja 2012

jeden dzień

A tyle się dzieje, tyle się zmienia. Czuję jakbym odrobiła zaległości za cały tydzień chorowania plus jeszcze kilka dni!

Wczoraj:
- byłam na obiedzie w (ponoć najlepszej) hiszpańskiej knajpce w mieście (i jakimś cudem dostaliśmy stolik) z przyjaciółką od czasów liceum, jej narzeczonym i ich rosnącym w brzuszku A. maleństwem
- po raz pierwszy (tak tak!) jadłam małże!
- byłam na fantastycznych urodzinach, poznałam i zaprzyjaźniłam się z jedną z byłych mojego byłego (tak, świat jest mały...)
- nauczyłam się włoskiej wróżby - jeśli dostaniesz kawałek tortu, który ukrojony nie przewróci się na talerzyku tylko będzie pięknie stał, to znaczy że wyjdziesz za mąż ;)

I jeszcze: poznałam niesamowitą arystkę, twórczynię oryginalnej, pięknej biżuterii... Dzisiaj idę do jej warsztatu/galerii i coś czuję, że zrobię sobie prezent urodzinowy ;)

Niektóre śliczności:

Więcej na tej stronie.

czwartek, 10 maja 2012

zdrówko

No i doigrałam się. Ostatnie pięć dni spędziłam w domu, prawie leżąc cały czas w łóżku. Pierwsze dwa dni przespałam. Dwa kolejne kaszlałam jak stary gruźlik (bez obrazy dla gruźlików!). Dziś zbieram się do kupy, gromadzę energię, mając nadzieję wrócić jutro do pracy...
Tak, tak, wolę zasuwać przez stertę papierów i dokumentów, i psuć sobie oczy przed komputerem, niż siedzieć tak na tyłku...
No oczywiście, mogłabym w końcu sobie poczytać, obejrzeć kilka filmów, nadrobić zaległości w studiach... gdybym tylko miała na to siłę!
Niestety, wraz z utratą głosu straciłam całą witalność... do tego, gdy zrobiło się troszkę lepiej, przywlekła się jakaś infekcja oczu. Ale mam już dość! Chcę iść do pracy, chcę iść ze znajomymi na drinka, chcę wyskoczyć z dziewczynami do kina i na zumbę!

A do tego weekend zapowiada się pięknie - mimo że nadal zimno jak w październiku (a to przecież mój ukochany maj!), to przynajmniej ma być słonecznie. Może wpadnie w odwiedziny A. z B. (i z rosnącym brzuszkiem!). W sobotę wieczorem świętujemy urodziny S. i J. Nie mówiąc już o tym, że w ostatnią niedzielę nie wytknęłam nosa z domu i już nie mogę się doczekać kolejnego niedzielnego wieczoru i nabożeństwa w CCK. Podziękuję za uratowane struny głosowe hehe ;)

sobota, 5 maja 2012

przerwa obiadowa

Czasami trzeba sobie dogodzić. Dać sobie trochę luzu, przyjemności i radości. Bo po prostu na to zasługujemy. A przerwa obiadowa świetnie się do tego nadaje, bo kilka godzin pracy dało nam już w kość, a przed nami jeszcze kilka kolejnych...
Przyjemność i radość = czas spędzony w fajnym towarzystwie i pyszne przekąski.

We wtorek wyskoczyłyśmy z A. i A. do naszej ulubionej czekolado-dajni i było fantastycznie. Duża dawka endorfin w pochmurny dzień na początku tygodnia :) No i dotrwałyśmy jakoś do soboty! :)

piątek, 4 maja 2012

Maja

Maja to mała dziewczynka. Tak na oko ma z siedem lat. Piegi na policzkach i włosy związane w dwie kitki. Tyle o niej wiem. Nie jestem pewna nawet, czy jej imię pisze się przez "y" czy przez "i" (zamiast polskiego "j").
Maja tego nie wie, ale uczy mnie (bardzo mi potrzebnej) pewności siebie i otwartości. Rozwija moją umiejętność komunikacji z ludźmi. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczna. Do tego sprawia, że czuję się pożyteczna i potrzebna.
Maja co tydzień w czwartek, po swojej przerwie obiadowej w szkole (a podczas mojej przerwy w pracy) przez pół godziny czyta mi fragment swojej ulubionej książki. A ja? Ja tylko słucham, śmieję się razem z nią i pilnuję, żeby czytała poprawnie. W razie czego ćwiczymy trudniejsze wyrazy.

wtorek, 1 maja 2012

czytanki

Kolejna zabawa, dla mnie wyśmienita, bo czytać kocham od kiedy się nauczyłam :) Zaprosiła mnie do niej Anuszka.


O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Ha, najchętniej czytałabym całymi dniami, i jeszcze żeby mi za to płacili hehe. Czytam kiedy mogę, a mogę zazwyczaj rano w drodze do pracy i czasem popołudniu, w drodze do domu... wieczorem zazwyczaj padam na nos!

Gdzie czytasz?
W autobusie, w pracy pod biurkiem, w kawiarni, w pociągu, w łóżku, w kolejce na poczcie - wszędzie gdzie się da!

W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Chyba a w takiej jak czyta cywilizowany człowiek, czyli na siedząco hehe... ale zdarza mi się stać z książką, a jak wyląduję na łóżku to już na pewno czytam na leżąco :)

Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Ha. Wiem jaki, ale trudno mi opisać... Nie lubię romansów, kryminałów, powieści detektywistycznych... Z jednej strony lubię klasykę (często pada na amerykańską, np. Steinbeck, Irving, Salinger - to już klasyka no nie? - ale nie tylko), z drugiej strony lubię prozę nowoczesną. Czasami mam ochotę wyskoczyć do świata fantasy albo do science-fiction (ale musi być to proza podszyta filozofią, jak np. Lem, Tolkien, CS Lewis). Lubię powieści metaforyczne, metafizyczne, z drugim dnem, zostawiające czytelnika w stanie osłupienia... Ostatnio fascynuje mnie Haruki Murakami, zawsze lubiłam Josteina Gaardera. Pięknie pisze Eric-Emmanuel Schmitt (zarówno prozę, jak i dramat). Coehlo nie znoszę! Poza fikcją lubię książki z zakresu psychologii, filozofii, no i oczywiście religioznawstwa :)

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?
Wczoraj kupiłam dwie książki dla moich koleżanek, z okazji urodzin (maj obfituje w urodziny!). Dla R. - Haruki Murakami właśnie, "Hard-boiled Wonderland and the End of the World" (mam nadzieję, że się jej spodoba, ja ją uwielbiam), a dla S., fanki Lewisa - "The Narnia Code" Michaela Warda (sama bym chętnie przeczytała!). A sobie kupiłam (a w zasadzie dostałam, bo zapłaciłam voucherem, który dostałam na urodziny) "Essays in Love" Alaina de Botton... i czekają na mnie na półce ;)

Co czytałaś ostatnio?
Ostatnio... Haruki Murakami (znowu) - swego rodzaju pamiętnik "O czym mówię kiedy mówię o bieganiu".

Co czytasz obecnie?
Siedzę w kronikach Narnii... :)

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Ośle rogi - nigdy! Zakładki - tak, czasem, co się nawinie akurat :) Ale mam taką ulubioną, dłuuugiego cienkiego misia, którego dostałam kiedyś od siostry na Gwiazdkę :)

E-book czy audiobook?
Papier! Zawsze na zawsze. Dotyk, zapach, ciężar... Dostałam jednego e-booka, na komórkę w dodatku. Myślałam, że oczy mi wyjdą z orbitek.

Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
"Fizia Pończoszanka" i cała reszta książek Astrid Lindgren. A do tego cała seria o Mikołajku Rene Goscinny'ego. Za każdym razem ryczę ze śmiechu.


Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Aaa, trudne pytanie. Muszę tu pomyśleć trochę... Lubię na przykład postaci z opowiadań Salingera: rodzeństwo Glassów, a zwłaszcza Seymoura (polecam "Wyżej podnieście dach, cieśle", "Seymour - introdukcja" oraz "Franny i Zooey").

A do zabawy, ciekawa odpowiedzi, zapraszam: Uriel i Gosię.

wcale się nie lenię

Wręcz przeciwnie. Pracuję aż się kurzy, a poza tym tańczę (i bardziej, i mniej profesjonalnie), zumbuję (że co?), czytam, spotykam się ze znajomymi, studiuję (robię projekty budzików na przykład), śpiewam, spaceruję, piszę, ostatnio nawet robię tłumaczenia. A dziś z tego wszystkiego zaspałam do pracy!

Teraz siedzę sobie online na spotkaniu ze studentami i pracujemy nad kolejnym projektem, a w tak zwanym międzyczasie - w końcu zostawię świeży ślad na blogu! :)