niedziela, 13 maja 2012

jeden dzień

A tyle się dzieje, tyle się zmienia. Czuję jakbym odrobiła zaległości za cały tydzień chorowania plus jeszcze kilka dni!

Wczoraj:
- byłam na obiedzie w (ponoć najlepszej) hiszpańskiej knajpce w mieście (i jakimś cudem dostaliśmy stolik) z przyjaciółką od czasów liceum, jej narzeczonym i ich rosnącym w brzuszku A. maleństwem
- po raz pierwszy (tak tak!) jadłam małże!
- byłam na fantastycznych urodzinach, poznałam i zaprzyjaźniłam się z jedną z byłych mojego byłego (tak, świat jest mały...)
- nauczyłam się włoskiej wróżby - jeśli dostaniesz kawałek tortu, który ukrojony nie przewróci się na talerzyku tylko będzie pięknie stał, to znaczy że wyjdziesz za mąż ;)

I jeszcze: poznałam niesamowitą arystkę, twórczynię oryginalnej, pięknej biżuterii... Dzisiaj idę do jej warsztatu/galerii i coś czuję, że zrobię sobie prezent urodzinowy ;)

Niektóre śliczności:

Więcej na tej stronie.

1 komentarz: