wtorek, 28 czerwca 2011

reminiscencje

No nie mogę się powstrzymać...

poniedziałek, 27 czerwca 2011

marzenia się spełniają

W sobotę nie spałam prawie całą noc. Dlaczego? W sumie trudno powiedzieć, myślę że była to mieszanka czynników - ból brzucha spowodowany jakąś niestrawnością, nadmierny stres zgromadzony ostatnimi dniami, no i to podeksctyowanie dniem następnym...
No bo przecież następny dzień przyniósł spełnienie jednego z marzeń!

Niedziela, trzeci i ostatni dzień festiwalu Hard Rock Calling, była słoneczna i gorrrąca. To był piękny, długi dzień wypełniony muzyką, rozmowami z A. i J., i mnóstwem wrażeń.
Bilans w mega skrócie:
- jedna koszulka ze Stevie Nicks zakupiona na pamiątkę i zapakowana w odjazdową torebkę Hard Rocka ;)
- dwie bardzo różowe buzie (A. miała krem z wysokim filtrem, J. i ja polegliśmy!)
- trzy bardzo różowe ciała (tzn. te ich części, które nie uchroniły się przed słońcem, w moim przypadku - ręce, ramiona, dekolt i plecy, no i nos! jak się cieszę, że założyłam sukienkę maxi!)
- około 10 opróżnionych do dna butelek wody i innych napojów ;)
- pół paczki zjedzonych żelek owocowych (za ciepło było na resztę)
- mnóstwo zdjęć i kilka filmików
- godzina mojej muzycznej ekstazy, czyli koncert Stevie - zapowiedział ją sam Rod Stewart :)
- wiele godzin równie fajnej (no, prawie...) muzyki na żywo
- no i kolejna krótka noc... tym razem jednak nie miałam problemów z zaśnięciem!

Dzisiaj po pracy zaaplikowałam sobie jogurt waniliowy... na wszystkie poparzone... ekhm... opalone części ciała. Ale gdybym miała wybór, bez wahania wskoczyłabym jeszcze raz do pociągu w niedzielny poranek. Warto było, dla każdej chwili - a już najbardziej dla tych kilku minut, gdy tłum śpiewał razem ze Stevie "Rhiannon", "Dreams" i "Edge of seventeen" :)

A w tym momencie pójdę na łatwiznę i wkleję tu te same zdjęcia, które opublikowałam na drugim blogu... Późno jest, a ja się w końcu muszę wyspać!

Hyde Park i scena główna... dopiero południe, więc jest nas jeszcze niewielu... ale ludzie ciągle napływają.

Stevie Nicks - na scenie i na dużym ekranie (coś dla mnie, krótkowidza!).

Królowa rock'n'rolla śpiewa dla nas!

"Rhiannon"...

"Dreams"...

"Edge of seventeen"...

Jak można jej nie uwielbiać???

Słońce zachodzi, Rod Stewart na scenie...

Rod Stewart i Stevie Nicks w duecie :)

wtorek, 21 czerwca 2011

braki

Mam ewidentny niedobór magnezu w organizmie. Objawia się to niekontrolowanymi drgawkami na twarzy. Niezbyt to wygodne, zwłaszcza gdy trzeba się koncentrować na pracy. Ciężko cokolwiek czytać, gdy dolna powieka lata jak szalona :)

Eh, i nawet wiem skąd się to wzięło - za dużo ostatnio z siebie wypacam różnymi sposobami, a razem z potem ucieka magnez i inne cenne mikroelementy...
Po poprawnie postawionej diagnozie, potwierdzonej przez eksperta (mojego Tatę:)), nie pozostaje mi nic innego jak zastosować się do jego zaleceń i czekać na poprawę. Zamiast gorącej jogi, biegów i zajęć Body Combat przez następnych kilka dni - grzeczny relaks. To tego magnez w tabletkach, magnez w bananach i magnez w gorzkiej czekoladzie.

Każdy niedobór czegoś, każde zachwianie równowagi nas niepokoi... Staramy się jak najszybciej temu zaradzić i wrócić do stanu normalności, do stanu harmonii... Czy to brak magnezu, czy coś znacznie poważniejszego.
Martwią mnie różne braki moje, ale jeszcze bardziej martwi mnie i smuci, gdy coś dzieje się bliskim mi osobom... Dlatego trzymam mocno kciuki za M., aby jej walka o powrót do równowagi i harmonii była zwycięska... Krótkie to wojowanie zapewne nie będzie, więc potrzeba jej dużo determinacji, sił i wytrwałości.

środa, 15 czerwca 2011

przyszedł!

Musiałam wygrzebać się z domu nieco wcześniej, podjechać, a potem jeszcze przejść się wczesnym rankiem tam, gdzie autobusy nie dojeżdżają - do składziku przesyłek pocztowych i listów poleconych. Cały wysiłek opłacał się jednak przeogromnie, gdyż celem wyprawy było odebranie mojego biletu na Hard Rock Calling Festival :)

Bilet to wejściówka na całodniową imprezę w niedzielę 26. czerwca, która wieńczy trzydniowy festiwal Hard Rock Cafe, w tym roku przypadający w 40-lecie otwarcia pierwszej legendarnej restauracji. Wiele gwiazd, wiele zespołów, w samą niedzielę wystąpi między innymi Rod Steward, Mike and the Mechanics, Train, Barenaked Ladies i James Walsh (wokalista Starsailor). Dla słuchaczy - cały Hyde Park tonący w zieleni i trzy sceny od południa do późnego wieczora tętniące fantastyczną muzyką. Dla mnie osobiście wejście na ten koncert jest możliwością spełnienia jednego z marzeń - zobaczenia na żywo Stevie Nicks, która wystąpi zaraz po Stewarcie :) Chwilami aż trudno mi pojąć, że coś o czym myślałam jak o nigdy niemogącym się spełnić życzeniu, jednak się spełni, i to już niebawem! Fajnie byłoby jeszcze dostać się za kulisy albo chociaż być na tyle blisko sceny, żeby zrobić kilka fajnych zdjęć na pamiątkę i dostarczyć Stevie drogą powietrzną bukiet kwiatów...

Bilet na pociąg też już kupiony, nawet zaplanowałam co na siebie założę ;) Teraz nic tylko modlić się o ładną pogodę, bo tej jak narazie to jak na lekarstwo. A nawet jak się pochmurzy, to na pewno będzie wesoło i ekscytująco - w końcu na festiwalu spotkam się też z A., której nie widziałam wieki, a która specjalnie na koncert Train przyjeżdża aż ze Szwecji! Oj będzie się działo :)

A tak było w zeszłym roku... Mam nadzieję, że mnie nie zadepczą w tłumie - muszę uzbroić się w martensy ;)

niedziela, 12 czerwca 2011

deszczowa niedziela

I to kolejna z rzędu! Nie wiem co się dzieje z pogodą w tym roku, pewna jestem jednego - nie mogę się doczekać urlopu w cieplejszym i mniej pochmurnym miejscu! Na szczęście do dwutygodniowych wakacji nad morzem (innym niż to, nad którym mieszkam!) są już niedaleko... trzy tygodnie i troszkę :)

A tymczasem weekend spędzam na... siedzieniu w domu. Oraz sprzątaniu, gotowaniu i zakupach. Dziś wyszłam, wróciłam, i stwierdziłam, że do końca dnia nie wytknę nosa z domu. A więc masło kokosowe na włosy, masło kokosowe na buzię, a ja maluję sobie paznokcie i czytam.

Ta niedziela będzie także dniem pod znakiem Evy Cassidy... Dobrze jest posłuchać starych, dobrze znanych, swego czasu "zajeżdżonych do znudzenia" kawałków. Szkoda, że nigdy nie zobaczę i nie posłucham jej na żywo. Jej najpiękniejsza piosenka nie została jeszcze zaśpiewana i nagrana, i nigdy już nie będzie. Jej najbardziej niesamowity występ jeszcze się nie odbył, i już za późno, aby miał miejsce. Tęsknię za nią.


"Autumn leaves"


"The water is wide"

piątek, 10 czerwca 2011

Mmm... śniadanie

Od dwóch tygodni wstaję o szóstej, około 50 minut wcześniej niż zazwyczaj... na początku było trochę ciężko - zwłaszcza popołudniowy spadek formy albo też wieczorne zasypianie nad książką nie bardzo mi się podobały... Ale powoli te "efekty uboczne" zanikają, a ja cieszę się dniem wcześniej i dłużej. Mam więcej czasu żeby spokojnie zjeść śniadanie, przejrzeć wiadomości, poczytać kolejną książkę. No i staram się troszkę wcześniej chodzić spać ;)

A dziś prawdziwie wakacyjne śniadanie, choć za oknem pogoda raczej marcowa.


piątek, 3 czerwca 2011

Wielka ucieczka

Oto główny bohater dzisiejszego wpisu...

...i główny podjerzany w sprawie wielkiej ucieczki z miski.

Truskawka. Jak widać próbował upodobnić się do ludzi, wytwarzając kończyny.

To prawdopodobnie przyczyniło się do skutecznego przebiegu operacji "ucieczka".

Ważnym elementem była też praca zespołowa zbiegów.

Jednakże, na nieszczęście dla ucieknierów, nic ne umknie czujnemu oku zapalonego truskawożercy, jakim... jestem ja ;)

środa, 1 czerwca 2011

Dzień Dziecka

...i zdjęcie z dzieciństwa :)
Wszystkiego najcudowniejszego - i szczere gratulacje - dla tych, którzy ocalili i pielęgnują w sobie dziecko... beztroskie i naiwne, ale też o odkrywczym i ufnym spojrzeniu na świat i ludzi.