wtorek, 27 września 2011

nie do wiary

Komuś zachciało się nauczyć wymawiać moje pełne imię (a to nie lada zadanie dla osoby nie mówiącej po polsku). No cóż... póki co mogę powiedzieć tylko tyle - nie lekceważ i nie zbywaj śmiechem twoich koleżanek, gdy mówią, że chcą cię wyswatać...

wtorek, 20 września 2011

ciężki dzień

Dziś w pracy ciężki dzień. Zabiegany, co wcale mi nie przeszkadza - wręcz przeciwnie - ale jakiś taki wyczerpujący psychicznie. Humor wisielczy, czy raczej, hm... płaczliwy. Baaardzo rzadko mi się to zdarza. Musiało się nazbierać tych różnych emocjonalizmów... W każdym razie po 16ej jedyne na co miałam ochotę w życiu to coś takiego:

I jeszcze może na to (no bo zimno się robi):


Oczywiście moja domowa wersja nie wyglądała tak apetycznie, ale bynajmniej mi to nie przeszkadzało.
Cóż, teraz tylko należy mieć nadzieję, że jutro wyjdzie słońce.

PS Za to cudownie było poczatować wieczorem z A., po tak długim nie-widzeniu i nie-rozmawianiu :)

poniedziałek, 19 września 2011

powrót do dzieciństwa

W najbliższy piątek na dwa tygodnie wraca do kin "Jurassic Park", czyli "Park Jurajski" Spielberga! Ach, przy okazji zebrało mi się na wspominki ze szkoły podstawowej... Chętnie obejrzę sobie jeszcze raz na dużym ekranie tę fantastyczną (i klasyczną już) opowieść...
Zwiastun - niczym filmik retro, hehe - na zaostrzenie apetytu:

                      

sobota, 17 września 2011

jesień

No to przyszła. I wiedziałam, że tak będzie, i dobrze że pohasałam wczoraj o zachodzie słońca po okolicznych polach.
Dzisiaj... po raz pierwszy w tym sezonie założyłam kalosze. Jesień...

piątek, 16 września 2011

pierwszy bieg

Oczywiście nie w życiu (haha!), tylko w nowym miejscu. Tak więc przebieżka była też częściowo wycieczką krajoznawczą i zaznajamianiem się z sąsiedztwem.
Wybrałam się pobiegać dzisiaj, zaraz po pracy, bo od kilku dni pięknie świeci słońce, a od jutra ma znowu padać i aż żal tego światła, tego ciepła, tego radosnego, uspokajającego błękitu nieba... No i też dlatego, że wraz z J. uciekłyśmy spod drzwi (właściwie to już z wnętrza) naszej siłowni :) Skuszone pogodą, postanowiłyśmy poćwiczyć na świeżym powietrzu, każda w swojej wiosce :)

Było fajnie, relaksująco, ale postarałam się też o odpowiednią dawkę wysiłku i zmęczenia, żeby nie było :) Po drodze zrobiłam sobie przerwę na spacer, aby wdrapać się na wzgórze a potem z niego zleźć, środkiem łysawego o tej porze roku pola. Zachwycałam się widokami na horyzoncie (pola, pagórki, kępy drzew, jeziorko... tam jeszcze dotrę!) i drzewkami przy drodze, obwieszonymi czerwoniutką jarzębiną (to już?). Zdjęć nie mam - miałam ze sobą tylko klucze i okulary przeciwsłoneczne :)

poniedziałek, 12 września 2011

przekąska

Lubię takie niespodzianki.
Polskie pyszności - eksportowane jakby specjalnie dla mnie ;)

piątek, 9 września 2011

lista

Anuszka zamieściła dziś na swoim blogu listę rzeczy, za które chce dziękować... stwierdziłam, że i mnie taka lista się przyda, żeby poprawić sobie humor i... zdać sobie głośno i wyraźnie sprawę, że nie jest źle... bo jest bardzo dobrze i pięknie :)

W sumie chyba taką listę powinnam robić regularnie i starać się dopisywać coraz to coś nowego... Dzisiaj wypiszę chociaż kilka rzeczy, nawet tych maleńkich, za które dziękuję, bo dziękować warto:
  • oczywiście na komplement, który dzisiaj usłyszałam (szczegóły we wpisie poniżej)
  • za zajęcia Body Combat na siłowni w piątkowe wieczory, które wycieńczają maksymalnie i, paradoksalnie, wypełniają mnie energią na cały weekend
  • za moich znajomych z pracy, którzy w zeszłym tygodniu, po wielu nieudanych próbach, po raz pierwszy od długiego czasu wyciągneli mnie w końcu do pubu i tak naprawdę pomogli mi odetchnąć po kilku stresujących miesiącach
  • za tę odrobinę szaleństwa i odwagi, które pozwoliły mi skoczyć ze spadochronem
  • za to, że jeszcze ciągle starcza mi oszczędności, czasu i siły, żeby po godzinach rozwijać swoje pasje i studiować
  • za to, że mogłam zobaczyć i posłuchać Stevie Nicks na żywo (tak, wiem, to już byyyło), choć uważałam to za marzenie z tych "nierealnych"
  • za to, że w ciągu kilku tygodni lata zrzuciłam 3kg i mogę bez skrępowania chodzić w moich dżinsowych rurkach ;)
  • za to, że moja przyjaciółka mieszka teraz tak blisko!
  • za to, że za 5 tygodni będę na urlopie i polecę do domu :)))
  • za zdrowie, które mogłoby być lepsze, ale jest i tak bardzo bardzo dobre
  • no i za to, że zrezygnowałam z przewidywalnego scenariusza i zaczynam od nowa... otwarta na morze możliwości, czekająca na nieoczekiwane, wolna i bezpieczna w swojej wolności, odzyskująca wiarę w siebie i swoją wartość...

Lista pomaga samopoczuciu błyskawicznie, polecam! ;)

nogi

Dziś ktoś mi powiedział, przy okazji rozmowy na błahy temat (zakup nowej sukienki), że mam "amazing legs" :)))
Nooo... dobra, to była koleżanka z pracy :) Ale miło mi bardzo się zrobiło, bo uważam że moje kończyny wymagają dużo (i często) wysiłku fizycznego, żeby utrzymać je w zadowalająm rozmiarze i kształcie... ciężka praca! Widać opłaca się, choćby dla taaakiego komplementu, hehe...

środa, 7 września 2011

no i już...

Powoli się zaczyna! Wraz z jesienną słotą, ciemniejącymi w zastraszającym tempie wieczorami, zimnymi porankami... wracam sobie, znowu, z uporem maniaka, czy może raczej z nieleczonym uzależnieniem, do szkoły...
Tak więc od października znowu ciągnę dwa pełne "etaty", tym razem będzie to na trochę dłuższy czas... aż się boję! No bo co to będzie jak się przypadkiem zakocham?! Przecież czasu na randki nie będzie skąd wytrzasnąć...

W każdym razie... dziś przyszła paczka z uczelni z dodatkowymi materiałami do nauki. Teraz tylko czekam aż strona internetowa mojego kursu ruszy z kopyta i będę mogła sprawdzić, gdzie mam zajęcia i kto jest moim "tutorem".
A na dobry początek, porzuciwszy powieści w matczynym języku, zasiadłam dziś do wprowadzenia w temat. Nie wiem czy dowiem się z tej książeczki czegoś nowego, ale została polecona na początek kursu, więc zajrzę, może się przyda.

poniedziałek, 5 września 2011

bilet

W tym roku, z powodu dość znaczących zmian, obyło się bez większego stresu i odkładania tego mega ważnego zakupu na ostatnią chwilę.
Bilet lotniczy do domu na święta Bożego Narodzenia to chyba najdroższy wydatek, na jaki sobie pozwalam w ciągu całego roku. Zabiera niezłą porcję moich oszczędności... Ale warto. Przekonałam się o tym już kilka razy. Każda cena warta jest tego, co tak naprawdę jest... bezcenne.

Tym razem przyczaiłam się na coroczną powakacyjną promocję i bilet jest już zarezerwowany! To, że kupiony w promocji, wcale nie znaczy, że był tani... Cóż to jest -20% przy horrendalych cenach "tanich" linii lotniczych na czas grudniowych wyjazdów?

Tak więc przez kolejne kilka tygodni nie muszę się martwić o wieczorny posiłek, bo już wiem, że będzie to zupa :) Ale będę ją jeść z uśmiechem. Bo 22. grudnia...



czwartek, 1 września 2011

wrzesień

To już gdzieś kiedyś było, jestem tego pewna (gdzieś na drugim-pierwszym blogu...). Ta piosenka to mój rytuał. Coroczne pożegnanie lata. Odejście sierpniowych zachodów słońca, wejście w chłodny wrzesień.
Melancholia, wspomnienia, nostalgia. Psychiczne przygotowania do długiej jesieni i deszczowej zimy. I cała masa przemyśleń... na szczęście nie jest depresyjnie. Patrząc trzeźwo i racjonalnie, jest wiele powodów do satysfakcji i radości. I wiele marzeń do spełnienia, jak zawsze...