wtorek, 20 września 2011

ciężki dzień

Dziś w pracy ciężki dzień. Zabiegany, co wcale mi nie przeszkadza - wręcz przeciwnie - ale jakiś taki wyczerpujący psychicznie. Humor wisielczy, czy raczej, hm... płaczliwy. Baaardzo rzadko mi się to zdarza. Musiało się nazbierać tych różnych emocjonalizmów... W każdym razie po 16ej jedyne na co miałam ochotę w życiu to coś takiego:

I jeszcze może na to (no bo zimno się robi):


Oczywiście moja domowa wersja nie wyglądała tak apetycznie, ale bynajmniej mi to nie przeszkadzało.
Cóż, teraz tylko należy mieć nadzieję, że jutro wyjdzie słońce.

PS Za to cudownie było poczatować wieczorem z A., po tak długim nie-widzeniu i nie-rozmawianiu :)

3 komentarze:

  1. Jak to nieapetycznie? Ja już pożeram te pyszności wzrokiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, bo te zdjęcia to z internetu, żeby dobrze zobrazować moje pragnienia :) Moje domowe smakołyki pochłonęłam tak szybko, że nie było czasu na strzelenie fotki, haha!

    OdpowiedzUsuń