poniedziałek, 9 maja 2011

wdzięczność

Czasami odczuwam tak ogromną wdzięczność, że zwyczajnie (albo i nie) płakać mi się chce ze szczęścia. I tak jest na przykład dziś... Chociaż mogłoby się wydawać, że akurat teraz do szczęścia jeszcze trochę (takie duże trochę) to by mi brakowało... A jednak, wzbiera we mnie radość i niewysłowione uczucie wdzięczności za łaskę. Za każdy dzień, każde spotkanie, każdą niecodzienną okoliczność i mnogie ich zbiegi w czasie i przestrzeni.
Za ludzi, za słowa, za pomysły. Za wiarę, za otuchę i pocieszenie otrzymywane w bolesnych momentach. Za długie drogi samotności, za trudne próby zrozumienia siebie i drugiego człowieka. Za możliwość próbowania jeszcze raz, od nowa. Za poczucie bezpieczeństwa, które uczyniło mnie silną. Za możliwość wyboru. Za miłość, czułość i akceptację.
Za każdą noc z płaczem w poduszce, która uczyła mnie siebie.
O czym będzie dzisiejsza lekcja?

1 komentarz:

  1. Ostatnio coraz częściej dopadają mnie podobne stany. Entuzjazm na całego! Ale co... jest za co dziękować, to czemu tego nie robić! Jesteśmy szczęściarami do potęgi! Pozdrawiam serdecznie, słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń