czwartek, 23 lutego 2012

nauka i inne zajęcia...

Wczoraj spędziłam jeden z najmilszych wieczorów w ostatnim (niezbyt miłym) czasie... Wieczór nauki z moją drużyną A (dziewczyny o imieniu zaczynającym się na tę literę są po prostu NAJfajniejsze, i już wiem, kto się ze mną tu zgodzi ;))

Zaczęłyśmy od pysznej kolacji, zakończyłyśmy na... babskich pogaduchach, użalaniu się (ja), pocieszaniu i dawaniu rad (A. i A.), zwierzeniach i wyjawianiu sekretów po tytułem "ale nie mówcie nikomu, to zostaje między nami". Było też dużo śmiechu i mocnych postanowień (to znowu ja). No i oczywiście trochę nauki. Nie ma jak girl power!



A dziś z moją ekipą zaliczyłam drugą w życiu sesję zumby i pierwszą w życiu lekcję street dance... hehe, nie wiedziałam, że umiem się tak ruszać! Trzeba będzie to popraktykować, piątkowy wieczór będzie w sam raz ;)

A, no i otrzymałam ocenione pierwsze zaliczenie z mojego kursu. 92%... Nieźle, co?

Coś czuję, że chyba, na przekór wszystkim myślom i uczuciom, które tłuczą się teraz w moim sercu i umyśle, zacznę być wdzięczna za obecny stan rzeczy... Za mój stan, którego nie chciałam... a w którym jest mi naprawdę dobrze, choć nie chcę przyjąć tego do wiadomości!

Może po prostu tak powinno być. Nie będę się szarpać z przeznaczeniem :)

2 komentarze:

  1. ha! No pewnie :) Ja się zgadzam w 100%

    OdpowiedzUsuń
  2. 92 % super wynik :)) Gratulacje :) a ta sałatka wygląda pysznie :)

    OdpowiedzUsuń