poniedziałek, 8 sierpnia 2011

skojarzenia

Jestem w trakcie zmian, w samym ich środeczku.
Mój nowy adres zna już pan z jednego banku i pani z drugiego, a także moja uczelnia i klub fitness. Do kina, gdzie mam kartę stałej filmo-maniaczki, nie udało mi się narazie dodzwonić. W pracy zmienię jak już się przeprowadzę.
Powoli przebieram, rozdzielam, porządkuję rzeczy. Jedna kupka na śmietnik, druga dla organizacji charytatywnej, trzecia dla mnie.

Dzisiaj, wyrywając fotografie ze starych (i pięknych) albumów, uświadomiłam sobie, że ta czynność fizycznie i w przenośni przypomina mi... depilację. Choć osobiśie, dzięki jasnej karnacji i delikatnym owłosieniu, nie muszę regularnie zdzierać wosku z nóg, wiem od znajmoych jak bardzo bolesne jest to doświadczenie... i nigdy nie moża tego załatwić "raz na zawsze". Co jakiś czas coś powraca...
Nieźle się namęczyłam rwąc zdjęcia na drobne kawałeczki, żeby ich przypadkiem ktoś ze śmietnika nie wyciągnął i sobie nie poskładał. Przydałby się kominek, gdzie romantycznie, nostalgicznie i z łatwością mogłabym wszystko spalić.

W nagrodę za wysiłek fizyczny i psychiczny - moje ulubione lody, karmelowe z prażonymi migdałami i lejącym się karmelem. Na kolację była tylko fasolka, więc mogę sobie pozwolić ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz