sobota, 12 marca 2011

Sobota wieczór

Mój ulubiony dzień tygodnia. Można się wyspać. Zjeść spokojnie śniadanie. Jajka na miękko! Pójść na spacer. Wypić kawę z karmelem i zjeść ciacho z cynamonem. Nie spieszyć się.
Dzisiaj obudziło mnie słońce. Co prawda, zanim uporałam się z cotygodniowym sprzątaniem poszło sobie za chmury, ale i tak wyszłam z domu by nacieszyć się sobotnim luzem. (Nie żeby mój Narzeczony wykorzystywał mnie do robót domowych... Po miesiącach pertraktacji osiągnęliśmy sprawiedliwe w naszym mniemaniu porozumienie - raz w weekend sprzątasz Ty, raz ja. No i dziś była moja kolej.)
Cieniem na tym dniu kładły się nie tylko chmury na niebie. Wiadomości płynące zza oceanów przynoszą smutek i bezradność. Przerażenie siłą natury i kruchością najbardziej rozwiniętego jej elementu...
Usypia mnie szum kaloryferów i szum deszczu za oknem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz