niedziela, 4 marca 2012

a nic...

I już kolejna niedziela?
Cytatu na razie nie będzie, bo książkę porwała koleżanka. I dobrze :)

W tym tygodniu, hmmm...
- zumba po raz kolejny i oj, pierwszy raz poczułam taki ból tyłeczka następnego dnia! ;)
- do tego zapisałam się na lekcje tańca (zawsze chciałam spróbować, a świetna zniżka - 75zł za 11 lekcji, po 90 minut każda - była decydującym impulsem) - czeka mnie mieszanka klasyki, salsy, hip hopu, jive'a i tanga!
- obejrzałam "The Vow" ("I że cię nie opuszczę") i oczywiście popłakałam się jak na mnie przystało...
- wróciłam na basen :)
- przeszukałam cały pokój (i przy okazji posprzątałam), aby znaleźć moje ulubione okulary przeciwsłoneczne... i nie znalazłam :(
- przy okazji rozwaliłam sobie zamek w kurtce zimowej, a od poniedziałku wraca mróz (dobra robota, Aga!)
- piątkowy wieczór zaczął się okropnie i okrutnie, ale na szczęście zakończył się karaoke w pobliskim pubie i świetną zabawą

Jestem definitywnie w samym środku procesu, który nazwałabym "umysł i zdrowy rozsądek próbuje obezwładnić i uspokoić serce". Na razie walka jest zacięta!
Zdarza mi się jeszcze produkować niekontrolowane potoki łez, zwłaszcza gdy słyszę/słucham smutnawych piosenek o miłości (wtedy płaczę nawet w autobusie i nieważne czy ktoś widzi, czy nie).
Ale: zrobiłam sobie wirtualną (nie w internecie, a w głowie!) listę rzeczy, za którymi NIE tęsknię... a było ich kilka. Doszłam do wniosku, że nawet gdy byłaby tylko jedna taka - gorzka, trudna, bolesna i nierozwiązywalna sprawa - i tak zatrułaby pozostałą słodycz.

Złota myśl, której się trzymam kurczowo (taka przeze mnie wykombinowana):

Im więcej cierpienia za nami, im dłużej się ono ciągnie, tym mniej bólu zostało nam do przeżycia i w końcu będzie dobrze. Im więcej, tym mniej - mniej do końca.

No i to genialne (choć jakże głupiutkie) powiedzenie z filmu "Best Exotic Marigold Hotel":

Everything will be alright in the end. So, if it's not alright, it is not yet the end.

Za oknem leje. Robię szkice na zajęcia z projektowania. A potem lecę do kina na potrójny seans :)))

1 komentarz:

  1. Zumba - mam wielką ochotę się zapisać :)) A kurs tańca to dobry pomysł :) Ja kiedyś chodziłam dość długo i bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń