poniedziałek, 26 marca 2012

coś nie do opisania

Niesamowite rzeczy dzieją się czasami. Rzeczy, w które z reguły nie wierzymy, uznajemy na głupoty, za totalne przegięcie... aż w końcu trafi na nas, i co wtedy? Jak można zaprzeczać, stojąc twarzą w twarz z prawdą, ze słowami usłyszanymi na własne... uszy?

Piękne rzeczy się dzieją i czuję, że moje pokaleczone serce i moje postrzeganie siebie i świata mogą zostać uleczone. Napisałabym więcej, ale tak brak mi słów dziś rano...

Tak naprawdę to nigdy nie wierzyłam w cuda. I masz. Bum. Teraz nawet nie muszę wierzyć. Bo teraz po prostu wiem.

Z innych takich...
Na niedzielne śniadanie przygotowałam dawno zarzucony przepis, moją specjalność - żytnie placuszki z jagodami. Specjalnie dla I., na osłodę, była bita śmietana :)


Sezon wycieczkowy w tym roku został już otwarty, pięknie zainagurowany spacerem po klifach Seven Sisters... I. była zachwycona widokami, ale obie padałyśmy na nosy, bo nadałyśmy sobie niezłe tempo!



A wieczorem złapałyśmy stopa do miasta, bo spóźniłyśmy się na autobus! Byłam maksymalnie wkurzona, zrezygnowana i zdesperowana. Szczęka mi opadła, gdy po około 3 minutach jakieś autko zjechało na przystanek i w 20 minut byłyśmy w centrum! A potem było już tylko lepiej... :)

1 komentarz:

  1. Ta bita śmietana powaliła mnie na łopatki :)) A widoczki dech w piersiach zapierają :)) Rewelacja :)

    OdpowiedzUsuń