piątek, 23 marca 2012

Śpiew jest dobry na wszystko

Nawet jeśli śpiewanie wychodzi nam tak sobie... Bo po prostu czasami trzeba, jak to mówią na tutejszej ziemi (i jak zachęcały moje kumpele wczoraj wieczorem) - let it all out...

Bo, jak się okazuje, nawet jeśli na pozór nasza codzienność to zero kłopotów, porażek i smutków, i mniej lub bardziej, ale raczej zadowolone jesteśmy z każdej sfery naszego życia, to gdzieś tam głębiej, pod powierzchnią, kryje się coś, co czasem trzeba z siebie wykrzyczeć, wyśpiewać, wynucić, wyrzucić...

Dlatego też w sumie nie zdziwiłam się, gdy zgodnym chórem wszystkie sześć wyłyśmy "I will always love you" Whitney Houston, "Unbreak my heart" Toni Brazton i "Someone like you" Adele... a wcześniej to tak trochę sobie myślałam, że to tylko ja tak mam :)

Tak więc w skrócie: wczorajszy wieczór = 3 bite godziny śpiewania, tanecznych podrygów i kolorowych drinków ;) a wszystko w towarzystwie wspaniałych kobietek :)

Nasz song-lista była dłuuuga, pieczołowicie przygotowywana przez kilka dni :) I do tego dałyśmy radę bez utraty głosu. Jestem z nas dumna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz