poniedziałek, 28 listopada 2011

"Jeden dzień" i jutro

Obiecałam, więc piszę, choć czuję oddech upływającego zbyt szybko czasu na moich plecach...

Cóż, tak to się zdarzyło, że najpierw obejrzałam ekranizację, a potem dopiero sięgnęłam po książkowy oryginał. Krótko i prosto: zdecydowanie polecam. Piękna historia, napisana żywym językiem prawdziwego świata i bohaterów z krwi i kości. Perypetie Emmy i Dextera czyta się z zapartym tchem i gdyby książka nie liczyła ponad 400 stron, można by ją połknąć w... jeden dzień ;) Autor opisuje nietypową historię przyjaźni wybierając i opisując urywki z życia dwójki bohaterów przez prawie 20 lat. Jest raz wesoło, raz smutno, czasem poważnie, czasem romantycznie... Co tu dużo więcej pisać! Do czytania!

O filmie już chyba wspominałam wcześniej... Po przeczytaniu powieści sięgnęłam po ekranizację raz jeszcze. Nadal uważam ją za udaną i swoiście piękną, ale już nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak za pierwszym razem, gdy nie znałam jeszcze książki. Teraz film jest dla mnie jedną z możliwych interpretacji, jedną z wersji tej historii, które można stowrzyć, ulepić, sfilmować, czerpiąc z ogromnego bogactwa książki.

No i to tyle chyba... jestem oczywiście ciekawa Waszych wrażeń! A póki co zmykam, bo jutro wielki dzień - koncert Alter Bridge, już nie mogę się doczekać!

Tu mały smaczek:

                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz