poniedziałek, 28 listopada 2011

i kolejne dni...

A poza tym, poza tym... już prawie dwa miesiące cieszę się nowym szczęściem, odnalezioną radością i ciepłem... Uzmysławiam sobie jego bezmiar powoli, codziennie po trochu i coraz bardziej... i trochę mnie przeraża odkrycie, że można poruszyć tak głęboko ukryte struny uczuć, że nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z ich istnienia...

Jakby tego było mało to jeszcze dodam, że wczoraj (niedziela) znowu były łzy, i to o wiele więcej. A więc nie był to przypadek. Ani jednorazowa akcja. Temat nie jest zamknięty, wręcz przeciwnie, otwiera się coraz szerzej jak otwiera się moje serce, by w końcu przyjąć trochę światła z góry.

Moja wdzięczność nie ma końca, a lista "wdzięcznościowa" chyba zacznie się wydłużać w nieskończoność!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz