wtorek, 15 listopada 2011

boksowanie

A dziś, całkiem niespodziewanie, miałam pierwszą lekcję tajskiego boksu... I bardzo mi się podobało! Co prawda trochę jestem poobijana tu i ówdzie, mam obolałe udo i troszkę spuchniętą kostkę (to od kopniaków - w dodatku to nie mnie kopano, tylko ja kopałam!), ale na buzi ogromny uśmiech. Wątłe nadgarstki wytrzymały dzielnie w bandażach i rękawiach. Satysfakcja ogromna, radość wielka. Chcę jeszcze i jeszcze!

Oczywiście w związku z powyższym esej nie zwiększył zbytnio swej objętości, ale... mam czas do następnego czwartku, więc jakoś dam radę... no bo muszę! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz