sobota, 21 stycznia 2012

mieszanka wybuchowa

Co za piątek! Oczekiwanie w napięciu przez cały dzień, a za pięć piąta telefon (właśnie w chwili gdy zrezygnowana zajadałam się ciasteczkiem i miałam wypchaną buzię po brzegi!).

Okazało się, że w kadrach nie wyrobili się na czas i nie poinformują nikogo o wynikach do przyszłego tygodnia... Ale mój nowy szef był taki miły, iż stwierdził że zadzwoni do mnie żeby mi tylko powiedzieć, że jestem - uwaga - "preferowaną kandydatką"!!! I że mam trzymać buzię na kłódkę, bo nikt inny nie wie. No, to ostatnie nie za bardzo się udało, bo chyba wszyscy usłyszeli moją entuzjastyczną reakcję...

Oczywiście po piątej odbyło się NIE-oficjalne świętowanie w gronie kilku osób, które po prostu musiały się dowiedzieć, i obiecały, że będą cicho. A ja chyba nie wejdę na fejsbuka do poniedziałku, bo jeszcze nie wytrzymam ;-)

Tak więc weekend rozpoczął się mieszanką sukcesu, śmiechu, drinków, łez... Pożegnałam R., który dziś wcześnie rano poleciał na Północ. Ale łzy były chyba bardziej dobre niż złe...

A teraz... już ubrana, spakowana, i po pysznym polskim śniadanku, zaraz wyskakuję na moją tygodniową porcję pływania :)

I życzę Wam pięknego, radosnego dnia!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz