środa, 18 stycznia 2012

...i co jeszcze...

Dzieje się trochę.

Odkrywam nowe... Przeżywam nowe, przeżywam na nowo. Cieszę się uczuciami, które budzą się w sercu. Dzięki kamerze w moim telefonie skradłam dla siebie urywki z dwóch ostatnich nabożeństw, żeby móc się nimi podzielić. Najpierw z najbliższymi, teraz z Wami. Jakość jest jaka jest, obraz i dźwięki nie oddają nawet 10% atmosfery uniesienia, jedności, przyjaźni i wszechogarniającego poczucia bezpieczeństwa i bezgranicznego zaufania. Moje źródełko Nadziei bije teraz tutaj. Nie pozwolę sobie odejść.

      

      

Poza tym staram się wrócić na dobre do:
- czytania normalnych książek hihi
- pływania (poza jogą i fitnesem oczywiście! pierwsza od dawna wizyta na basenie była w ostatnią niedzielę i od razu przepłynęłam 1000 metrów, hurra!)
- dbania o siebie (zaczęłam już podczas przerwy świątecznej, a na wyspę wróciłam z całym workiem wypróbowanych uprzednio maseczek na twarz oraz z pudełkiem maski regenerującej na włosy)

No i... z jednej strony spędzam więcej czasu z przyjaciółmi, ze znajomymi, z ludźmi ;) Z drugiej, próbuję od niedawna zdystansować się emocjonalnie i dawać z siebie tylko tyle, ile dostaję... Wiem, to wbrew mojej wariackiej naturze z sercem na dłoni, ale za miękki mam tyłek, żeby wytrzymywać te wszystkie kopniaki od losu... Czy zacznie powoli być lepiej, czy Ci, których obdarzałam ciepłem zauważą jego brak i zareagują, czy też nie, okaże się za czas jakiś. Póki co, uciekam od dalszego cierpienia na własne życzenie. Choć nie jest łatwo :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz