poniedziałek, 19 grudnia 2011

jeszcze kilka dni...

... do Świąt, a ja tu wieki całe nie pisałam!

Grudzień blogowo był leniwy, ale to dlatego że tak poza tym... bardzo pracowity! Dopiero wczoraj uświadomiłam sobie, że właściwie w grudniu nie miałam czasu ani na kino, ani na siłownię (a to częściwo dlatego, że przez dłuższy czas walczyłam z przeziębieniem). Było za to dużo innych spraw - obowiązków, jak i przyjemności :)

Impreza "służbowa" w Hiltonie (łaaaał;)) była bardzo udana, to chyba była pierwsza moja taka zabawa w towarzystwie całej firmy i było naprawdę fajowo. A tydzień później, czyli w miniony weekend, spędziłam wspaniałe piątkowe popołudnie i wieczór na świątecznym obiedzie, zabawie w Familiadę w pubie i wygłupach karaoke (bo czyż można nasze wycie nazwać śpiewaniem?).
Po czym w sobotę jeszcze jedno wyjście - kolacja z najlepszymi przyjaciółmi R. Tego wieczoru zostałam włączona do gangu trzech przesympatycznych Południowoafrykańczyków (oraz żony jednego i dziewczyny drugiego). Czuję się bardzo uprzywilejowana :)

A teraz staram się złapać wszystkie ważne sprawy za rogi i uporać się z nimi przed wylotem, który już tuż-tuż... Dziś zakupy, pranie, sprzątnie, pakowanie prezentów. Jutro odbieram bilety na pociąg i pakuję walizkę. W środę spotkanie z C., przyjaciółką z Meksyku, której nie widziałam od kiedy opuściła Wyspy - jakieś 3,5 roku! A w czwartek praca do południa, pożegnalny lunch z R. i łapię pociąg na lotnisko...

Zanim rozpoczęła się impreza... ;)

Mój Secret Santa, czyli prezent mikołajkowy :)

Wybieramy hiciory na karaoke!

1 komentarz:

  1. eh... fajne są taki przygotowania do wyjazdu. U mnie tez przedwyjazdowo, przedświątecznie... W tym roku święta w Berlinie :)

    OdpowiedzUsuń